Wehikuł czasu nie istnieje, a szkoda! Wycieczka w przeszłość byłaby wielką przygodą. Dostarczyłaby odpowiedzi na całe mnóstwo pytań – kto, kiedy, dlaczego? Od czego jednak wyobraźnia? Zapraszamy na wyprawę w odległe czasy, gdy Wieliczka nie była jeszcze miastem.
Ślady dawnego
Gdybyśmy zajechali do wczesnośredniowiecznej Wieliczki, to nasza droga wiodłaby w cieniu dębów, buków, grabów i brzóz. Można śmiało powiedzieć, że na początku był las. Las, a właściwie puszcza. W XVI w. już jej nie będzie. Pod grubymi konarami, pod splątanymi gałęziami, w pradawnych zielonych ostępach łatwo było natrafić na ślady ludności czczącej starych bogów.
W swych na poły fantastycznych dziejach parafii wielickiej Ludwik Młynek pisał: w „Świętym Gaju”, oddawano cześć miejscowemu Bogu „Skarbnikowi”, zwanemu także „Królem Ziemnym” – właścicielowi i opiekunowi podziemnych skarbów solnych i słonych źródeł. Faktem jest, że prehistoryczne plemiona pozostawiły po sobie kurhany – m.in. w Sygneczowie, Koźmicach Wielkich, Baryczy, Krzyszkowicach, Łazanach, Jawczycach. W późniejszych wiekach nie braknie niestety ciekawskich badaczy-amatorów, którzy niektóre do szczętu rozkopią.
Szczęśliwe położenie
Wczesne średniowiecze do w kotlinie wielickiej okres mniej więcej od połowy X w. do schyłku XIII w. Ludzie osiedlali się nad rzeczką Srawą wzdłuż traktu wiodącego z Krakowa na wschód. Przedlokacyjna (tzn. nieposiadająca praw miejskich) osada zajmowała teren z grubsza od Plant do północnej pierzei Rynku Górnego). Miała charakter otwarty (mury pojawią się później, za panowania Kazimierza Wielkiego). To ona da niebawem początek Wieliczce, a dzięki swemu szczęśliwemu położeniu na ważnych traktach handlowych, rozrośnie się i rozwinie.
W osadzie praojców
Budulca dostarczały okoliczne lasy. Gdzieś w XI lub XII w. drogę wiodącą do osady wyłożono brzozowymi okrąglakami. We wczesnośredniowiecznej Wieliczce działał targ. Handlowano na terenie Rynku Dolnego (dzisiejsze Planty). Były też 4 karczmy, o których wspomina dokument legata Idziego.
Osada tętniła życiem. Pewne wyobrażenie o codzienności w odległych epokach dają archeologiczne znaleziska: fragmenty glinianych naczyń, strzemiona, ostrogi, podkowy, groty strzał, sierpy, kowadła, żelazne noże, gliniane przęśliki, radlice. Mieszkańcy trudnili się rzemiosłem, uprawą roli, hodowlą i oczywiście handlem.
Opiekę duszpasterską nad Wieliczką sprawowali benedyktyni tynieccy. Z ich inicjatywy zbudowano kościół. W sąsiedztwie świątyni z czasem wyrósł kamienny gródek otoczony murem – zalążek Zamku Żupnego.
Białe złoto
O sukcesie Wieliczki zdecydowała nie tylko dogodna lokalizacja, ale przede wszystkim sól. To po nią przyjeżdżali kupcy, to ona skupiała na osadzie uwagę władców i możnych ówczesnego świata.
We wczesnym średniowieczu sól warzono z solanek bijących ze źródeł powierzchniowych. Starsza warzelnia mieściła się kawałeczek na północ od szybu Daniłowicza, młodsza zaś w rejonie parkingu przy ul. Dembowskiego (pod koniec XIII stulecia w jej obrębie zostanie wybity pierwszy szyb wydobywczy).
Bezcenna sól była narzędziem książęcej łaski. Klasztor w Tyńcu w ramach darowizny otrzymywał tygodniowo 3,5 koryta warzonki. Za drugie tyle mnisi dostarczali do warzelni drewno opałowe.
Wyeksploatowane słone źródła pogłębiano, żywiąc nadzieję, że uda się uzyskać z nich jeszcze trochę surowca. Ocembrowane drewnem studnie solankowe sięgały coraz głębiej i głębiej, aż nadszedł dzień, w którym wydały na powierzchnię nie tylko wiadra słonej wody, ale też pierwsze kawałki soli kamiennej.