Pochowano ich razem, bez imion, bez nazwisk. Tam, gdzie padli – pod murem gdowskiego cmentarza. Mieszczanie, rzemieślnicy, górnicy. Byli patriotami, dlatego pełni nadziei przyłączyli się do powstania krakowskiego.
Okrutna zima
Austriacy świetnie wiedzieli, co się święci, dlatego postanowili podburzyć mieszkańców Galicji. Przekonali chłopów, że największym wrogiem jest nie zaborca, lecz pan z dworu, szlachcic, który trzyma na morgach pazerną łapę i gnębi pańszczyzną. Tymczasem powstańcy liczyli właśnie na chłopów, na ich udział w wyzwoleńczej walce. Srodze się jednak w swych rachubach zawiedli, bo oto nocą z 18 na 19 lutego 1846 roku wieś chwyciła za kosy i widły, i ruszyła plądrować dwory.
Powstańcy nie wiedzieli o rabacji i rozpoczęli niepodległościowy zryw zgodnie z planem 21 lutego. Na czele stanął, jako dyktator, Jan Tyssowski. Echo krakowskich wydarzeń dotarło również do Wieliczki i to dosłownie, bo w górniczym miasteczku słychać było dobiegający od Krakowa huk armat.
Blady strach
Mało powiedzieć, że Austriaków obleciał strach. Śmiertelnie przerażony hrabia Franciszek Ursini de Blagay, naczelnik żupy polecił utworzyć straż złożoną z górników uzbrojonych w kilofy. Wnet, cichcem, Blagay wraz z innymi urzędnikami umknął z Wieliczki, a spieszył się tak, że zapomniał wziąć kasę bracką. Z miasta wycofała się też załoga wojskowa.
Wieliczanie przecierali oczy ze zdumienia. W kopalni wstrzymano roboty, zaś najważniejszym krążącym po mieście pytaniem było „co dalej?”. „Na tę chwilę ogólnej trwogi zajechał o godzinie 10 rano, przed dworek zamieszkały przez Dyzmę Chromego, właściciel Janowic Zygm. Horn i wysadził z bryczki emisaryusza Edwarda Dembowskiego”. Był 24 lutego.
Nadzieja na wolność
Dembowski zaszedł do burmistrza, potem zaś do radcy górniczego Kaczwińskiego. „Uderzono w bęben miejski, poczęto trąbić na górników, dzwonić jak na ogień i w krótkim czasie zebrało się przed magistratem mnóstwo ludzi”. Edward Dembowski przemawiał płomiennie, z pasją, następnie odczytał zgromadzonym „Manifest do Narodu”. W dokumencie złożono bardzo poważne obietnice – m.in. o zniesieniu pańszczyzny. Emisariusz wezwał mieszczan do wyjścia naprzeciw armii powstańczej.
Górnicy i rzemieślnicy rozeszli się po domach – coś przekąsić, zmienić przyodziewek na bardziej odświętny, „poczem zgromadziwszy się przed zamkiem udali się około godz. 2 z południa wraz z muzyką salinarną i z chorągwiami w stronę Krakowa”. Orszak powitalny liczył przeszło 200 osób.
Koniec końców do Wieliczki oddelegowano nie tylko kosynierów i strzelców, ale też 80 konnych zwanych krakusami. Dowództwo objął pułkownik Jakub Suchorzewski.
Patriotyczne uniesienie
Zbrojni weszli do Wieliczki przed północą. Ranek miasto przywitało z patriotycznym ożywieniem. Otwarto kasę bracką i podliczono jej zawartość. Wyszło tego 120 tys. zł reńskich, z czego 9 tys. trafiło do Suchorzewskiego na cele wojskowe. Resztę pieniędzy odwieziono do Krakowa.
Podczas gdy okolica drżała przed chłopskimi rajdami, „inaczej objawił się duch narodowy w samej Wieliczce, w której, jak po dawnem polskiem mieście spodziewać się było można, zbudził się od razu na sam głos nieśmiertelnej pieśni legionów”.
Wszystkie cytaty pochodzą z: Louis J. T., Kronika rewolucyi krakowskiej w roku 1846, Kraków 1898
Ilustracja: Śmierć Edwarda Dembowskiego, J. M. Dziekoński